
Mój mąż – mój anioł. Droga od choroby nowotworowej do zdrowia
Wydanie I
ISBN: 978-837386-734-5
Cena: 12.00 zł
Choroby nigdy nie należy utożsamiać z karą boską. Każda, jest konsekwencją wyborów, jakich w życiu dokonujemy i dokonaliśmy. Choroba mojego męża i proces zdrowienia stał się dla mnie bodźcem do opisania historii. Nieuleczalna choroba, która spotyka najbliższą osobę dotyka zawsze całą rodzinę, współmałżonka i dzieci przede wszystkim. Książka powstała z myślą o wszystkich, którzy potrzebują wsparcia fizycznego, duchowego i emocjonalnego. Jest to historia powrotu do zdrowia mojego męża, u którego lekarze zdiagnozowali guz mózgu – glejaka. Moje zaangażowanie w drogę powrotu do zdrowia zaowocowało wejściem na ścieżkę rozwoju świadomości mojej i rozwoju naszych dzieci. Mam nadzieję, że każdy czytelnik, który sięgnie po książkę, odnajdzie w niej nadzieję i światło prowadzące do zmiany swojej życiowej ścieżki.
FRAGMENT
W czasie naszych zmagań z szybko postępującą chorobą, po serii nieskutecznych
naświetlań i wcześniejszej operacji, otrzymałam od znajomej
książkę o chirurgii fantomowej. Wieczorami znajdując resztki
czasu pomiędzy opieką nad mężem a czasem, który poświęcałam
dziewczynkom, czytałam ją z ogromnym zainteresowaniem. Książka
zapoczątkowała zmianę mojego myślenia na temat przyczyn powstawania
chorób. Każdego wieczoru czytałam ją bez pośpiechu, słowo po
słowie i pozwalałam, aby znajdowała we mnie ścieżki tej wiedzy, którą
intuicyjnie posiadałam. Pozwoliłam, by – jak siewca z Ewangelii – Bóg
słowem zasiewał ziarno na podatny grunt.
Dlaczego chorują osoby młode? Dlaczego śmiertelna choroba dotyka
młodych osób, które zajmują się wychowaniem dzieci? Dlaczego,
gdy jedni za nic mają prawo i nakazy, inni respektują je, chorując
33
i cierpiąc? Wreszcie, czy naprawdę Boże tego chcesz? Czy jesteś takim
okrutnym ojcem?
Widziałam w mej głowie pytania, które przesuwały się niczym
slajdy, zaś obrazy, jakie im towarzyszyły, pomogły mi podjąć decyzję.
Pomyślałam wówczas, że jeżeli medycyna akademicka zawodzi,
a wszelkie środki nie przynoszą rezultatu, to najwyższy czas, by znaleźć
inny kierunek pomocy – mniej konwencjonalny. Niektóre osoby
z naszego środowiska były przeciwne temu, twierdząc, że jeżeli to
ma by cud, to mamy czekać na niego z ufnością lecząc się wyłącznie
u lekarzy. Przez jakiś czas toczyłam wewnętrzny spór i rozważałam
natłok pojawiających się myśli. Wiedziałam jednak, że nie możemy
się poddać. Mam czekać, tak po prostu i nic nie robić? Bóg działa
również – a może przede wszystkim – przez ludzi, przez ich pasje,
dary i talenty. Postanowiłam posłuchać mojej intuicji, która jak dotąd
nigdy mnie nie zawiodła.